Jurgów

Województwo
MAŁOPOLSKIE
Powiat
tatrzański
Gmina
Bukowina Tatrzańska
Autor opracowania
Emilia Karpacz
Uznanie autorstwa 4.0

Zabytki

Parafie

Opis topograficzny

Wieś Jurgów położona jest na Zamagurzu Spiskim, na lewym brzegu rzeki Białki wyznaczającej umowną granicę między Spiszem a Podhalem. Zabudowania Jurgowa rozciągają się w dolinie rzeki i na zboczach otaczających miejscowość wzniesień: Średniego Wierchu (881 m. n.p.m.), Bryjowa Wierchu (około 943 m. n.p.m.) oraz Górkowa Wierchu (985 m n.p.m.). Trzy kilometry na południe od miejscowości do rzeki wpada Jaworowy Potok, którego bieg na odcinku kilometra pokrywa się z obecną granicą polsko-słowacką. W okresie przed włączeniem obu krajów do Strefy Schengen w pobliżu funkcjonowało przejście graniczne. Wieś od północy graniczy z Czarną Górą, od wschodu z Rzepiskami, a od zachodu, przez rzekę Białkę z Bukowiną Tatrzańską i Brzegami. Z Jurgowa rozciąga się widok na panoramy Tatr Wysokich i Bielskich.
Jurgowski kościół św. Sebastiana wzniesiony w środku wsi w drugiej połowie XVII wieku znajduje się na Małopolskim Szlaku Architektury Drewnianej. Miejscowość jest znakomitą bazą dla wypadów turystycznych. W okolicy przebiega wiele szlaków. W Jurgowie jest również usytuowany cieszący się dużą popularnością stok narciarski.

Streszczenie dziejów

Jurgów był lokowany na prawie wołoskim około 1546 roku. Nazwa miejscowości prawdopodobnie pochodzi od imienia zasadźcy i pierwszego sołtysa, Jurka. Wieś powstała w tzw. dobrach dunajeckich obejmujących właściwie całe Zamagurze Spiskie. Właścicielem tych włości w momencie powstania Jurgowa był Hieronim Łaski. W 1598 roku odsprzedał on dobra dunajeckie Jerzemu (György) Horváth-Palocsayowi. Przełom XVI i XVII wieku był czasem niepokojów religijnych na Spiszu. Jerzy Palocsay był luteraninem. Zgodnie z zasadą „cuius regio, eius religio” (w wolnym tłumaczeniu: „czyj kraj, tego wyznanie”) odebrał katolikom niemal wszystkie kościoły w rozległym państwie dunajeckim i sprowadził do nich luterańskich pastorów. Mieszkańcy Jurgowa nie mieli wówczas jeszcze własnej świątyni parafialnej. Kościół w Jurgowie był obiektem filialnym parafii w Łapszach Wyżnych. Kolejni dziedzice Stefan i Andrzej Palocsayowie powrócili do katolicyzmu i w 1638 roku wsparli prepozytów spiskich w przywracaniu na Spiszu dawnego porządku religijnego. Późniejsze antykatolickie wystąpienia węgierskiej szlachty (powstania Thökölyego i Rakoczego) zaowocowały represjami Wiednia wobec Węgier i pogorszeniem sytuacji gospodarczej właścicieli ziemskich. Ci ostatni próbowali powetować sobie straty, zwiększając obciążenia wobec poddanych. W Jurgowie nie było folwarku, więc początkowo kryzys nie dotknął ich tak bardzo. Dopiero po reformie uwłaszczeniowej z 1848 roku stracili dostęp do części użytkowanych wcześniej tytułem serwitutów pastwisk w Tatrach jaworzyńskich. Spis parcelowy jurgowskich gruntów przeprowadzono w 1859 roku, w czasie gdy właścicielką dóbr była córka Ferdynanda Palocsaya, Kornelia Salamon. W 1862 roku włości niedzickie odziedziczyły jej dzieci ze związku z Aleksym Salamonem. W 1879 roku dobra jaworzyńskie kupił książę pruski, Christian Hohenlohe. Mieszkańcy Jurgowa prowadzili wypas owiec na jego gruntach w zamian za robociznę. W 1920 roku granica polsko-słowacka oddzieliła Jurgów i dobra jaworzyńskie, mimo międzynarodowej umowy regulującej kwestię transgranicznego wypasu zwierząt, hodowla owiec w Jurgowie załamała się. Podczas drugiej wojny światowej tereny Spisza zostały zajęte przez Słowację pozostającą pod rządami księdza Tiso i w sojuszu z Trzecią Rzeszą. Lata 1939-1945 były czasem intensywnej słowakizacji tego obszaru. Po wojnie w kwestii granicy powrócono do status quo z 1920 roku.

Dzieje miejscowości

Do XIV wieku tereny północnego Spisza stanowiły obszar graniczny między piastowską Polską a Królestwem Węgier, na którym ścierały się wpływy obu państw. Naturalna granica przebiegająca szczytami Tatr i grzbietem Magury Spiskiej nie mogła się utrzymać wobec dynamiki węgierskiej akcji kolonizacyjnej. Biskupi i książęta krakowscy jeszcze w XIII wieku nie rezygnowali z zamysłu poddania swojej jurysdykcji słabo zagospodarowanych terenów północnego Spisza. Ostateczny kres tym staraniom położyła podjęta przed 1320 rokiem decyzja Władysława Łokietka o zrzeczeniu się wszelkich roszczeń do tych ziem w zamian za poparcie króla Węgier, Karola Roberta dla zabiegów o koronę polską. Już na początku XIV wieku ożywioną akcję osadniczą w dorzeczach Białki i Dunajca – na terenie nazywanym dziś Zamagurzem Spiskim – rozpoczęli z polecenia władców Węgier przedstawiciele rodziny Berzeviczych, którzy dzierżyli wówczas rozległe dobra na południe od tatrzańskich turni. W latach 1300-1340 na Zamagurzu powstał szereg warowni mających strzec północnej granicy Węgier – Czerwony Klasztor, kasztele we Frydmanie i Łapszach Niżnych, wreszcie zamek Niedzica, nazywany wówczas Dunajcem. Dobra zamagurskie, które Berzeviczy otrzymali drogą nadania od królów węgierskich, prawdopodobnie już w XIV wieku zostały zorganizowane w tzw. klucz dunajecki (później nazywany niedzickim). Obejmowały wówczas świeżo lokowane wsie: Frydman, Kacwin, Frankową oraz oczywiście zamek Dunajec. Trwało karczowanie okolicznych lasów, nie ustawał również napływ osadników z różnych kierunków. Z północy przybywali koloniści wywodzący się z Małopolski (to oni stanowili większość ludności np. we Frydmanie), z południa z kolei ludność węgierska, słowacka i niemiecka. W 1412 roku król Władysław Jagiełło otrzymał od Zygmunta Luksemburskiego część Spisza z 16 miastami jako zastaw za pożyczkę wysokości 37 tysięcy kop groszy praskich. Dług nie został spłacony na czas, a później polscy władcy odrzucili węgierskie próby wykupienia zastawionych obszarów. Z zajętych wówczas dóbr utworzono starostwo spiskie, na które składało się kilka enklaw na terytorium Węgier oraz włości wokół Podolińca i Starej Lubovli leżące bezpośrednio przy granicy. Trzeba podkreślić, że obszar klucza dunajeckiego Berzeviczych nie wchodził w skład terytorium objętego zastawem. Przez kolejne stulecia Zamagurze w całości pozostało w granicach Królestwa Węgier, a mieszkańcy tego regiony, w tym założonego wkrótce Jurgowa, poddanymi węgierskich władców.
W 1470 roku dobra dunajeckie przeszły w ręce rodziny Zapolyów. Zostawszy władcą Węgier, Jan Zapolya w 1528 roku podarował te włości polskiemu wielmoży, wojewodzie sieradzkiemu, Janowi Łaskiemu, który udzielił mu wsparcia w staraniach o tron w Budzie. Tymczasem już w XV wieku na Zamagurzu pojawiła się nowa fala przybyszów szukających swojego miejsca na ziemi. Wędrując wzdłuż grzbietu Karpat, docierali tu tzw. Wołosi, którzy w rzeczywistości stanowili żywioł bardzo zróżnicowany etnicznie. Były to grupy pasterskiej ludności z obszarów dzisiejszej Rumunii, Bałkanów i Rusi. Jak podkreślał profesor Czesław Robotycki: „Wołoski element osadniczy miał niewątpliwy wpływ na ukształtowanie się bogatej i oryginalnej kultury ludowej Karpat Zachodnich”. Właściciele klucza dunajeckiego chętnie osiedlali Wołochów na swoich ziemiach, które ze względu na surowy, górski klimat i niską urodzajność nie oferowały komfortowych warunków życia. Umiejętności i zwyczaje tej ludności predestynowały ją jednak do funkcjonowania w tym niełatwym środowisku.
W toku akcji kolonizacyjnej na górskich terenach sięgano po dostosowany do miejscowych warunków zestaw praw regulujących relacje między właścicielami gruntów (w przypadku Zamagurza najpierw Berzeviczymi, później Zapolyami i Łaskimi) a osadnikami. Było to tzw. prawo wołoskie. Podobnie jak w przypadku osad lokowanych na prawie niemieckim chłopi otrzymywali na początek zazwyczaj około 20 lat zwolnienia z wszelkich powinności wobec panów (tzw. wolnizna). Później właścicielowi płacono czynsze w naturze (przede wszystkim oddając stosowną liczbę owiec lub bydła). Do połowy XVI wieku chłopi z tych wsi właściwie nie odrabiali pańszczyzny, ciesząc się przy tym dużo większą swobodą przemieszczania się niż kmiecie żyjący na nizinnych obszarach. Wszystko to miało zachęcać kolonistów do przyjęcia na siebie trudów życia w górzystym terenie. Lokacje na prawie wołoskim przeprowadzono niezależnie od pochodzenia osadników. Kniaziem (sołtysem) osady często zostawał np. niemiecki zasadźca (organizator lokacji). Założenie Jurgowa w zachodniej części Zamagurza, właściwie już w cieniu Tatr, nad rzeką Białką, wyznaczającą granice między Spiszem i Podhalem, miało miejsce około połowy XVI wieku. Monografista miejscowości, Józef Ciągwa, powołując się na rejestr podatkowy z 1556 roku wskazał jako datę lokacji 1546 rok. Słowacki historyk, Jan Beňko, odnotował na podstawie zachowanych na Słowacji węgierskich źródeł podatkowych, że w 1570 roku miejscowość była opisywana jako nowo założona, a jej mieszkańcy nadal korzystali z wolnizny. Jurgów był najdalej na zachód wysuniętą wsią lokowaną na prawie wołoskim. Źródła i historycy milczą jednak na temat szczegółów umowy między kolonistami a ich panem, którym był wówczas syn Jana Łaskiego, Hieronim. Według Beňki nazwa wsi została ukuta od imienia zasadźcy i sołtysa, którym był wzmiankowany w 1570 roku Jurko (Gywrko, Gyurgo). Jak notował ten sam badacz, wieś należała do uboższych w okolicy. Aż do końca XVII wieku, poza sołtysem, miało tu żyć jedynie trzech zamożniejszych gazdów, a reszta poddanych (z węgierskiego „urbarów”) kwalifikowała się jako tzw. želiari, odpowiednik polskich zagrodników. W posiadaniu Łaskich znalazła się również część Tatr (m.in. Doliny Jaworowa i Białej Wody aż po Hawrań) nazywana później dobrami jaworzyńskimi. Tamtejsze górskie hale i polany w miarę postępu karczunków były oddawane w użytkowanie jurgowskim gazdom, którzy wypasali na stokach Tatr swoje stada. Nie wiadomo dokładnie, skąd przybyli pierwsi mieszkańcy Jurgowa. Niekiedy w literaturze spotyka się tezę, że byli to osadnicy pochodzenia ruskiego przybyli z Frankowej, na co miałoby wskazywać stosunkowo często występujące wśród mieszkańców nazwisko Rusnak. Jest to jednak dość wątła poszlaka i, jak słusznie zauważył Józef Ciągwa, domniemanie to należy traktować z dużą ostrożnością.
W 1589 roku Hieronim Łaski odsprzedał dobra dunajeckie Jerzemu (György) Horváth-Palocsayowi. Nowy właściciel był przedstawicielem starego węgierskiego rodu Horváthów podzielonego już wtedy na dwie linie: Horváth-Kissevich (Lomniczai) z Wielkiej Łomnicy oraz Horváth Palocsay z Palocsy (dziś Plaveč na Słowacji). Transakcja objęła również wspomnianą wyżej część Tatr. W 1593 roku Palocsay dokupił jeszcze od zakonu bożogrobców dobra lendackie (Lendak leży po południowej stronie Magury Spiskiej, w północno-zachodniej części Kotliny Popradzkiej), stając się najbardziej majętnym feudałem w tej części Spisza. W dokumentach dotyczących sprzedaży klucza dunajeckiego sporządzonych w latach 1589-1595 wyliczono wszystkie wchodzące w jego skład wsie, w tym m.in.: Frydman, Trepsia (Trybsz), Gyurgova (Jurgów) i Bela Ujfalu (Nową Białą).
Przełom XVI i XVII wieku był czasem niepokojów religijnych na Spiszu. Jerzy Palocsay był luteraninem. Zgodnie z zasadą „cuius regio, eius religio” (w wolnym tłumaczeniu: „czyj kraj, tego wyznanie") odebrał katolikom niemal wszystkie kościoły w rozległym państwie dunajeckim i sprowadził do nich luterańskich pastorów (wyjątkiem były Łapsze Niżne i Hanuszowice, nad którymi pieczę duszpasterską sprawowali bożogrobcy). Fala niepokojów religijnych przetaczała się wówczas przez całe Węgry. Dla węgierskiej szlachty przyjęcie protestantyzmu było formą buntu przeciwko lekceważącym jej prawa Habsburgom (cesarze z tej dynastii już w pierwszej połowie XVI wieku objęli rządy nad okrojonym w wyniku wojen z Turkami Królestwem Węgier, przyjmując tytuł królów węgierskich). Epizod protestancki na Spiszu i Orawie mógł trwać dopóki uwagę Wiednia zaprzątała wojna trzydziestoletnia, niemniej już w 1629 roku został wydany cesarski edykt nakazujący zwrot katolikom zagrabionych świątyń. Mieszkańcy Jurgowa nie mieli wówczas jeszcze własnej świątyni parafialnej. Kościół w Jurgowie był obiektem filialnym parafii w Łapszach Wyżnych. Kolejni dziedzice Stefan i Andrzej Palocsayowie powrócili do katolicyzmu i w 1638 roku wsparli prepozytów spiskich w przywracaniu na Spiszu dawnego porządku religijnego. Okres antyhabsburskich wystąpień węgierskiej szlachty dopiero się jednak zaczynał, a najtrudniejsze czasy przyszły w drugiej połowie XVII stulecia. W latach 1672-1685 trwało tzw. powstanie kuruców, na czele którego stanął książę Emeryk Thököly (w pewnym momencie w ręce powstańców wpadł niedzicki zamek), a na początku XVIII wieku, w latach 1703-1711 doszło do wystąpienia Franciszka Rakoczego. Ruchy te zachowały antykatolicki charakter. O tym, że mimo postawy Palocsayów nie były to na Zamagurzu spokojne czasy najlepiej świadczy zachowana relacja o brutalnym zajściu w niedalekim Frydmanie, gdzie w 1679 roku ludzie Thökölyego zamordowali na ambonie miejscowego plebana. Nie trzeba wspominać o tym, że przemieszczające się oddziały dopuszczały się gwałtów, grabieży i przyczyniały się do rozprzestrzeniania chorób.
Profesor Czesław Robotycki zwrócił uwagę także na inne konsekwencje zajść z drugiej połowy XVII i początków XVIII wieku – wywołały one szereg represji dworu wiedeńskiego wobec Węgier. Narzucone wysokie cła doprowadziły do odcięcia tej części monarchii Habsburgów od rynków zbytu i w konsekwencji spadku cen na zboże. Próbując powetować sobie straty, właściciele ziemscy dążyli do zwiększenia produkcji folwarcznej, podnosząc obciążenia poddanych. Zwiększał się wymiar pańszczyzny, rugowano chłopów z ziemi, likwidowano przywileje serwitutowe (prawo do korzystania z niektórych bogactw naturalnych na gruntach pańskich obejmujące m.in. wypas zwierząt, pobór drewna). Nie inaczej działo się w dobrach Palocsayów, zwłaszcza, że niska wydajność plonów na górskich terenach połączona z często nadmierną eksploatacją pastwisk doprowadzającą do ich zniszczenia, jeszcze pogłębiały problem. Właściciele Zamagurza nie potrafili unowocześnić metod produkcji rolnej ani dostosować ich do warunków środowiskowych. Mieszkańcy Jurgowa jeszcze w XX wieku stosowali przestarzały i wymagający ugorowania trzeciej części ziemi trójpolowy system uprawy roli. Nic dziwnego, że mieszkańcom państwa niedzickiego (dawniej dunajeckiego) na przednówku często głód zaglądał w oczy.
Sytuacja jurgowian była o tyle szczególna, że we wsi nigdy nie było folwarku dworskiego. Miejscowi chłopi odrabiali pańszczyznę, uczestnicząc w karczowaniu lasów w należącej do dziedziców części Tatr. Na pozyskanych polanach wolno im było wypasać swoje stada na zasadzie serwitutów. Do połowy XIX wieku jurgowscy bacowie organizowali co roku 10 tatrzańskich „szałasów”. Na jednym wypasano zazwyczaj około 500-600 owiec, jak zatem łatwo policzyć, jurgowianie dorocznie wiedli na górskie hale i polany około 5-6 tysięcy zwierząt. Swoje stada powierzali im również mieszkańcy Falsztyna, Krempach i Nowej Białej, którzy nie mieli prawa użytkowania pastwisk w Tatrach. Czesław Robotycki w swoim studium etnologicznym tradycji i obyczajów w Jurgowie, zwracał uwagę na szczególną rolę kultury pasterskiej jako czynnika kształtującego nie tylko rytm życia, ale również obyczaje, światopogląd, więzi międzyludzkie, czy wreszcie kondycję fizyczną:
„Pasterstwo (poszczególne prace, formy kontaktów, zobowiązań itd.) obrosło w bogaty rytuał, zbiór norm prawa zwyczajowego, kalendarz czynności, itd. Tak więc, przykładowo rzecz traktując, w zwyczajowo określonym czasie («gody» lub «ostatki» zbierali się jurgowscy gazdowie u jednego z nich, by dokonać wyboru bacy, a po wyborze ustalić wzajemne zobowiązania. Na tablicy niewidocznej dla zebranych, wśród których byli kandydaci bacowie, wypisywano ich nazwiska, po czym gospodarze, kolejno podchodząc do tablicy, stawiali kreski przy wybranym przez siebie nazwisku bacy. Ci zaś, po wyborze, a czasem nawet przed, ustalali z poszczególnymi gospodarzami formy podziału użytków z owiec, formy odszkodowania itp. Przedmiotem rozliczeń był ser, a ustnie zawieranych umów strzegł rytuał nadający obligatoryjną moc podjętym zobowiązaniom. Na hali w określony sposób («na mirę» – forma proporcjonalności) ustalano ilość sera należną gaździe. Za sztukę padłą «na szałasie» baca był zobowiązany zwrócić skórę, za zaginioną – dostarczyć inną itd.
Życie pasterskie, prowadzone w czasie sezonowego pobytu poza wsią, w szczególnych warunkach otoczenia górskiego wykształcało ruchliwość i swobodę poruszania się po znacznych przestrzeniach, a także orientację w terenie, pamięć topograficzną i sprawność fizyczną”.
W Jurgowie już od 1740 roku działała samodzielna parafia. W 1780 roku wzmiankowana była również funkcjonująca przy kościele szkoła parafialna. Warto wspomnieć, że na przestrzeni XVIII stulecia, mimo niełatwych czasów, liczba ludności w Jurgowie gwałtownie wzrosła. Według danych odnotowanych przez kanonika spiskiego Jána Zsigraya podczas wizytacji Zamagurza we wsi mieszkało wówczas 214 osób. Na przełomie XVIII i XIX wieku miejscowość liczyła już 513 mieszkańców. Pod koniec XVIII stulecia w jurgowskich księgach parafialnych zaczęły pojawiać się pierwsze nazwiska romskie. W XIX wieku wzrosła również liczba zamieszkujących wieś Żydów – w 1829 roku Jurgów miał 9 mieszkańców wyznania mojżeszowego, a w 1892 było ich 26.
W 1767 roku cesarzowa Maria Teresa wydała dekret, który miał unowocześnić system gospodarczy państwa i ulżyć sytuacji włościan. Ze względu na specyfikę warunków zamagurskich nowa ustawa przyniosła na Spiszu efekt przeciwny do zamierzonego. Decyzją monarchini pańszczyzna miała być zmniejszona do 52 dni rocznie z własnym zaprzęgiem lub 104 pieszo. Właściciele mogli również odebrać tę należność w czynszu. Na terenach górskich wymiar pańszczyzny był zazwyczaj i tak mniejszy niż ta przewidziana dekretem, za to po reformie właściciele gruntów chętnie odbierali ją w postaci czynszu, obciążenia włościan nie zmalały zatem a wzrosły.
Za ostatnich Horváthów dobra niedzickie były podzielone na kilka dzierżaw. Dzierżawiono również młyny i gorzelnie. Niedaleko od Jurgowa, w Jaworzynie Spiskiej działały wybudowane przez Palocsayów huta żelaza i fabryka papieru. Dzierżawcami ziemi i przedsiębiorstw na Zamagurzu byli często przybysze z innych regionów – szlachta węgierska i polska, Żydzi, Niemcy. Ich relacje z miejscową ludnością nie układały się zazwyczaj najlepiej, często próbowali oszukiwać zarówno właścicieli jak i ich poddanych. W dziewiętnastowiecznych relacjach zachowały się opowieści o tym, jak ciężką ręką panowie na Niedzicy rządzili poddanymi. Jeszcze w połowie XIX wieku za większość przewin karano chłostą, co dla dumnych górali musiało być nie tylko bolesne, ale również wyjątkowo upokarzające.
W 1848 roku monarchią Habsburgów wstrząsnęła fala ruchów rewolucyjnych o podłożu narodowym i społecznym. Najważniejszym skutkiem tych stłumionych wystąpień była zapowiedź i realizacja reformy uwłaszczeniowej. 7 września 1848 Reichstag podjął uchwałę znoszącą poddaństwo. Została ona następnie zatwierdzona przez władcę i ogłoszona w formie cesarskiego patentu. Treść aktu jedynie ogólnie informowała o likwidacji obciążeń związanych z ziemią i stosunku zwierzchno-opiekuńczego między właścicielami gruntów a chłopami. Jak pisze Czesław Robotycki, w praktyce oznaczało to likwidację własności zwierzchniej pana i „przekształcenie własności użytkowej chłopa w bezwzględną”. Na Zamagurzu uroczyste ogłoszenie reformy przez sędziego ziemskiego na zamku niedzickim oraz w Łapszach Niżnych odbyło się dopiero w 1851 roku i spotkało się z uzasadnioną nieufnością włościan. Wprowadzenie uchwały w życie odbywało się na podstawie późniejszych, niejednokrotnie bardzo niejasnych przepisów wykonawczych, interpretowanych na niekorzyść chłopów. Dobrym przykładem mogło być rozporządzenie, w myśl którego grunta były uznawane za podlegające uwłaszczeniu, bo dzierżone z tytułu stosunku poddańczego, tylko wtedy, gdy w momencie wejścia przepisu w życie lub najwcześniej w 1820 roku znajdowały się w rękach chłopskich. Zalegalizowano w ten sposób wszystkie bezprawne zagarnięcia ziemi chłopskiej sprzed tej daty. Co więcej, uwłaszczanych chłopów obciążono kosztami odszkodowań dla właścicieli.
Józef Ciągwa na kartach swojej pracy poświęconej dziejom Jurgowa określał mieszkańców miejscowości jako „niepokornych ludzi”. Ich relacje z właścicielami były niekiedy bardzo napięte. Szerokiego rozgłosu nabrał protest chłopów z Jurgowa, Łapsz, Rzepiska i Czarnej Góry przeciwko opłatom za korzystanie z górskich pastwisk dworskich nałożonym bezprawnie na miejscowych želiarów. Z perspektywy mieszkańców Jurgowa najbardziej paląca i konfliktogenna okazała się właśnie kwestia oddzielenia gruntów pańskich użytkowanych przez chłopów jako pastwiska jedynie na zasadzie serwitutów od faktycznie objętych uwłaszczeniem, czyli przypisanych konkretnym gospodarstwom w Jurgowie. Od 1856 roku właścicielką dóbr niedzickich była córka Ferdynanda Palocsaya – Kornelia z mężem, Aleksym Salamonem z Alap, oficerem kawalerii i uczestnikiem Wiosny Ludów. Mimo usilnych zabiegów jurgowskich chłopów, spis parcelowy przeprowadzono w Jurgowie dopiero w 1859 roku. Polany użytkowane przez jurgowian oznaczono na kartach arkuszy hipotecznych jako „Rottgrunde” (niem. ‘roden’ – karczować), co potwierdzałoby miejscową tradycję o przekazaniu ich chłopom w użytkowanie za udział w wycince i zwozie drewna. W dokumentacji zostały utrwalone nazwy topograficzne utworzone od nazwisk mieszkańców Jurgowa pierwotnie użytkujących te pastwiska (przede wszystkim hale: Kubalowa, Bińkowa, Hobciowa, Bryjowa, Wojtasowa). W 1862 roku dobra niedzickie odziedziczyli potomkowie Kornelii: Aladara, Gejza, Tivadas i Attyla Salamon. W latach 1869-1875 ostatecznie rozstrzygnięto kwestię serwitutów. W majestacie prawa chłopi tracili możliwość wypasu stad na gruntach pańskich, a w zamian otrzymywali na własność tzw. ekwiwalent, czyli mniejsze pastwiska. Dwór wykorzystał tę akcję do przeprowadzenia komasacji gruntów pańskich i całkowitego wyparcia dawnych poddanych z niektórych obszarów w Tatrach jaworzyńskich. Zgodnie z obawami jurgowskich górali, po przeprowadzaniu rozdzielenia i komasacji gruntów, obszar pastwisk objętych uwłaszczeniem i oddanych im z tytułu ekwiwalentu okazał się znacznie mniejszy niż udostępnianych ich przed reformą przez Paloscayów. Jako ekwiwalenty jurgowianie otrzymali pastwiska: Okolne, Podokolne i Nadokolne oraz polany: Podzelki, Zawierch, Ubosz i Palenice, co łącznie dawało 67 morgów terenów pastwiskowych. Dodatkowo przydzielono im 119 morgów lasów. Tereny te miały status urbarialnych, co oznacza, że były wspólnie użytkowaną własnością całej gromady i tak właśnie zostały wpisane do ksiąg gminnych – jako „Gemaindegut” czyli „dobro wspólne”.
Sytuacja jurgowskich gazdów pogorszyła się jeszcze, kiedy dobra jaworzyńskie kupił w 1879 roku książę pruski, Christian Hohenlohe. Nowy pan miał swoje ekscentryczne plany na zagospodarowanie tych terenów. Zmuszał chłopów jurgowskich, by pozbywali się na jego rzecz swoich działów, stosując różnego rodzaju naciski, w tym grożąc włościanom procesami. Większość ulegała tej presji. W efekcie w dobrach jaworzyńskich powstał zwierzyniec księcia, do którego sprowadził on dość egzotyczne w tych stronach gatunki zwierząt – m.in. bizony i jelenie kaukaskie. Aż do wybuchu pierwszej wojny światowej obowiązywała niepisana umowa między Hohenlohem a jurgowianami. Arystokrata zezwalał im na wypas owiec w niektórych częściach Tatr, ale w zamian za robociznę, m. in. przy koszeniu łąk (na osłodę tej niezbyt korzystnej dla nich sytuacji chłopi dostawali co trzecią kopę siana). Opisane zmiany stały się niemożliwą do pokonania przeszkodą na drodze do utrzymania hodowli owiec w Jurgowie na dotychczasowym poziomie. Przez całą drugą połowę XIX wieku liczba zwierząt w jurgowskich stadach malała. Na znaczeniu zyskało rolnictwo, choć wciąż służyło głównie zaspokojeniu potrzeb samych jurgowian, było bowiem zbyt mało wydajne, by nabrać charakteru produkcji rolnej na sprzedaż. We wsi istniała silnie zakorzeniona tradycja wspólnego działania wynikająca oczywiście ze specyfiki kultury pasterskiej i miejscowych relacji społeczno-gospodarczych. Wspólnie pracowano również na roli. Wedle zwyczaju „wołano” sąsiadów do pomocy. Także rozdrobnienie gospodarstw wynikające z podziałów rodzinnych i „reżim trójpolówki”, jak pisze Robotycki, skłaniały do współdziałania. Posiadanie ziemi nabrało dodatkowego znaczenia ze względu na związek siły głosu na walnych zebraniach urbarialnych z areałem posiadanych gruntów. Najzamożniejszych gospodarzy sąsiedzi z podziwem nazywali „hrubymi gazdami”. Aby przetrwać w trudnych czasach, jurgowscy chłopi coraz częściej szukali zatrudnienia poza rodzinnymi gospodarstwami. Całe grupy mężczyzn zatrudniały się przy sezonowych pracach, przede wszystkim w dwóch miejscach: w tzw. giemerskiej stolicy, czyli Dobsinie (dziś Gemer na Słowacji), gdzie najmowano ich do sianokosów oraz w Jaworzynie Spiskiej w przedsiębiorstwach należących do księcia Hohenlohego (przebudował on fabryki stworzone przez Palocsayów i założył zakłady przetwórstwa drewna). Część mieszkańców Jurgowa posiadała niemałe umiejętności myśliwskie. Od pokoleń polowano tu na świstaki i kozice. Z Jurgowa pochodził zresztą jeden z najsłynniejszych tatrzańskich myśliwych, Jan Budz (1780-1870) zwany Łysym Jankiem. Kłusownictwem zajmowali się też jego synowie, a pewnie i inni jurgowianie. Niektórzy zatrudniali się jako naganiacze zwierzyny przy polowaniach księcia Hohenlohego. Przedstawiciele wielu rodzin podejmowali też dalsze migracje za pracą – wielu jurgowian i mieszkańców innych spiskich osad wyjechało za chlebem za ocean. Inni udawali się na południe i poszukiwali zatrudnienia np. w Budapeszcie.
Po zakończeniu pierwszej wojny światowej, zarówno Polska jak i Czechosłowacja wystąpiły z roszczeniami do Spisza, Orawy i Czadeckiego. O przynależności tych terenów miał zadecydować plebiscyt, którego datę wyznaczono na 24 lipca 1924. Oba państwa prowadziły na spornym terytorium intensywną akcję propagandową. Dochodziło również do brutalnych incydentów. Według Józefa Ciągwy w Jurgowie został zastrzelony przez bojówkę opowiadającą się za przyłączeniem Zamagurza do Polski wachmistrz posterunku żandarmerii, František Kabát. Po tym wydarzeniu udzielający mu ostatniego namaszczenia kanonik, Anton Kubasák miał napisać do znajomego w Stanach Zjednoczonych: „len teraz ten plebiscyt, to je to najhorše, čo mȏže byt’ z ohl’adu mravnosti l’udí” („tylko ten plebiscyt teraz to najgorsze, co może być z perspektywy moralność ludzi”). Ostatecznie do głosowania nie doszło. Premierzy obu krajów – Stanisław Grabski i Edvard Beneš 10 lipca 1920 podpisali porozumienie, na mocy którego rozstrzygnięcie tego sporu zostało oddane pod jurysdykcję Rady Najwyższej obradującej w Wersalu konferencji pokojowej. Konferencja Ambasadorów (organ wykonawczy Rady) wydała 28 lipca 1920 decyzję w tej sprawie. Polsce przypadło 4,6% terytorium Spisza. Wśród 14 wiosek spiskich włączonych do Rzeczpospolitej znalazł się również Jurgów, stając się miejscowością nadgraniczną. Przestał nią być w 1938 roku, kiedy Polska dokonała aneksji m. in. dwóch spiskich wsi leżących na Słowacji – Jaworzyny i Leśnicy). Ustanowiona w 1920 roku granica państwowa oddzieliła Jurgów od dóbr jaworzyńskich, na których terenie mieszkańcy prowadzili przecież wypas zwierząt. Od 1924 roku regulowała tę kwestię specjalna umowa międzynarodowa zwana krakowską, ale nie zapobiegło to podejmowaniu decyzji o rezygnacji z hodowli na większą skalę przez kolejnych mieszkańców Jurgowa. W 1920 roku pogłowie owiec liczyło w Jurgowie 359 sztuk, a dekadę później nieco ponad 160. Trudno nawet porównać to skromne stadko z tysiącami zwierząt prowadzonymi na hale przez jurgowskich gazdów w pierwszej połowie XIX wieku.
Po wybuchu drugiej wojny światowej na Spisz natychmiast wkroczyły oddziały rządzonej przez księdza Tiso Słowacji – państwa satelickiego Trzeciej Rzeszy. Rozpoczęto intensywną akcję słowakizacji tych obszarów. Przede wszystkim zastąpiono polskich księży (w dwudziestoleciu międzywojennym prowadzili tu z kolei intensywną akcję polonizacyjną) kapłanami słowackimi. Z drugiej strony mieszkańcy Spisza oddawali niezbyt wysokie kontyngenty i mogli pracować zarobkowo w różnych rejonach Słowacji. Ich codzienność była relatywnie łatwiejsza niż mieszkańców innych okupowanych terenów.
Po zakończeniu wojny przebieg granicy polsko-czechosłowackiej został ustalony na mocy tzw. protokołów praskich z 20 maja 1945 i był zgodny z ustaleniami z 1920 roku. Został później potwierdzony umową o ostatecznym przebiegu granicy z 13 czerwca 1958. Kosmetycznej zmiany dokonano jeszcze w 1974 roku w związku z budową zapory na Dunajcu w pobliżu Niedzicy. W okresie PRL przemianom ulegała struktura społeczna ludności Jurgowa – pojawili się nowi mieszkańcy przybyli spoza Spisza i Orawy, posługujący się wyłącznie językiem polskim.
Dziś Jurgów, podobnie jak sąsiednie miejscowości, rozwija się przede wszystkim jako centrum agroturystyczne. Piękne położenie miejscowości oraz unikatowa kultura tutejszych górali przyciągają do wsi licznych turystów spragnionych aktywnego wypoczynku w cieniu Tatr.

Bibliografia

Ciągwa Józef, "Dzieje i współczesnośc Jurgowa", Kraków 1996
Figiel Stanisław, "Polski Spisz", Warszawa 1999
Michalczuk Stanisław Kostka, Stępień Piotr Michał, Trajdos Tadeusz Mikołaj, "Zamek Dunajec w Niedzicy ", Niedzica 2006
Robotycki Czesław, "Tradycja i obyczaj w środowisku wiejskim. Studium etologiczne wsi Jurgów na Spiszu", Wroclaw 1980
Skrzypaszek Igor, "Dzieje orkiestry dętej z Jurgowa", Jurgów 2011
Trajdos Tadeusz Mikołaj, "Dekanat spiski diecezji krakowskiej w świetle wizytacji 1728 roku" , „Nasza Przeszłość” , s. 113-156
Trajdos Tadeusz Mikołaj, "Rola polskiego duchowieństwa katolickiego na Spiszu i Orawie w epoce nowożytnej" , [w:] "Rola Kościoła w dziejach Polski. Kościoły w Rzeczypospolitej" , red.Krochmal Jacek , Warszawa 2017 , s. 161-182
Trajdos Tadeusz Mikołaj, "Uwagi o polskiej jurysdykcji kościelnej na Spiszu" , „Almanach Muszyny” , s. 32-33

Jak cytować?

Emilia Karpacz, "Jurgów", [w:] "Sakralne Dziedzictwo Małopolski", 2024, źródło:  https://sdm.upjp2.edu.pl/miejscowosci/jurgow

Uwaga. Używamy ciasteczek. Korzystanie ze strony sdm.upjp2.edu.pl oznacza, że zgadzasz się na ich używanie. Więcej informacji znajdziesz w zakładce Polityka prywatności